Już na pierwszym treningu, torze przeszkód, po półtorej godziny przeskoków, hantli, podbiegów i pompek czuje, że nie będzie łatwo. Po przerwie cross – fit, intensywny trening interwałowy. Po nim zdrowy, energetyczny obiad po którym zasypiam jak dziecko. Budzi mnie Monika: ”Jacek wstawaj szybko, zaczynamy boks”. To szaleńcze tempo myślę sobie biegnąc po rękawice. A to jeszcze nie koniec, gdyż na wieczór przewidziano rozciąganie, po którym tradycyjnie biegam swoją „dychę”.
Kolejny dzień zaczyna się od niespodzianki. Zamiast zwolnić, przyśpieszamy. Treningi tabaty, ćwiczenia na piłkach czy dwadzieścia kilometrów z kijami po lesie okazują się jedynie rozgrzewką. Obóz staje się z godziny na godziny bardziej wymagający i sprawia, że masz chęć przekląć i rzucić wszystko w cholerę. Jednak tak ma być. „No pain , no gain”. To sprawdzian przede wszystkim dla twojej głowy. To doskonała okazja by zmotywować się maksymalnie i sprawdzić granice swojej wytrzymałości.
Nieodzownym elementem obozu jest odpowiednie odżywienie organizmu sprzyjające oczyszczeniu i dla chętnych – redukcji wagi. Jadłospis jest bardzo urozmaicony a główne zasady to: jemy co 2-4 godziny by utrzymywać stały poziom cukru we krwi, zawsze małe porcje wielkości pięści, definitywnie eliminujemy z naszej diety cukier, przetworzone jedzenie i używki.
W Kruklankach oprócz Roberta mamy przyjemność poznać jeszcze Marcina – mistrza polski w zapasach, trenera osobistego, Pawła – zawodowego żołnierza, trenera osobistego, Beatę – fizjoterapeutkę, Daniela – instruktora jogi.
Wyjeżdżamy z Kruklanek uśmiechnięci, naładowani pozytywną energią i dobrymi wspomnieniami. I o to chodziło przecież przede wszystkim o dobą zabawę i luz psychiczny. Wrócimy na pewno, już za rok”.